Rassel- Ona |
Galopowałem po stadzie, nic tak w ogóle nie różniło się od tamtego. No po za tym że było tych członków stada mało. A w tamtym było ich ponad 100 a nawet więcej. Nadal myślałem o Insaii. Na pewno już kogoś ma. No przecież - najpiękniejsza klacz w stadzie. Biała z trzema małymi czarnymi plamkami na boku. Jak z obrazu Picassa! Ele ta miłość prysła, nic nie ma. Czy ja surowy i nerwowy, brzydal kogoś poznam? Widziałem dwie klacze jedna złotowłosa druga biała, lekko jabłkowita. Nie wyglądały jak owa Insaia ale piękno posiadały nie kończące się.. Stałem bez ruchu wpatrzony w ptaka budującego gniazdo. Podszedł do mnie ten, ehh.. Devellyn. D: Witaj. Rs: Czego chcesz, znów? D: Ha! To już po stadzie nie wolno chodzić, to już gadać? Nie ustalaj zasad mój "miły". Rs: Wielki pan, chcesz mogę odejść od stada! Nie muszę tu być! D: Ojej, ojej. Może zakopiemy topór wojenny? Rs: Może..- pokręciłem głową D: Eh! Pa! Rs: Dobra! Zakopmy to.. I tak nie mam nikogo. D: Teraz już masz!- uśmiechnął się Rs: Ta, ehem. D: Weź noo! Pod galopowała do nas klacz. <Stella?> |